Stajnia Treningowa SZINUK 
tel: 602-372-880, 696-660-397, e-mail: st.szinuk@gmail.com
Materiał filmowy i fotograficzny zamieszczony na stronie nie może być wykorzystywany i przetwarzany przez osoby trzecie.
© SZINUK 2016

powrót do "ARTYKUŁY"

Małgorzata Maciejewska

KOŃ POLSKI 3/2014

NA KOŃ!

 

Przed momentem pierwszego wsiadania na szkolonego konia robię rachunek sumienia. Bynajmniej nie dlatego, że obawiam się o własne życie . Wiem, że jeżeli koń zareaguje w niebezpieczny dla mnie sposób to JA coś przeoczyłam, zrobiłam błąd przygotowując zwierzę do tego ważnego dla niego momentu. Mój rachunek sumienia obejmuje raczej moją dotychczasową pracę – czy wszystkie potrzebne lekcje przerobiłam? Czy koń mi ufa i czuje się przy mnie bezpiecznie? Czy współpracuje ze mną na roundpenie? Czy rozumie moje polecenia głosowe? Czy nie boi się dotyku zarówno ręki jak i innych przedmiotów? Popatrzmy bowiem końskim okiem na to, z czym wiąże się moment siadania w siodło: 


1.    Człowiek podnosi nogę przyjmując dziwną postawę i opiera stopę na strzemieniu – trudno przy tym uniknąć potrącenia boku konia butem.
2.    Strzemię zostaje obciążone wyburzając zwierzę z równowagi, a dwunóg odbija się gwałtownie od ziemi, powodując jeszcze większe przeciążenie.
3.    Człowiek zamiast jak zwykle być nisko nagle znajduje się wysoko i
4.    przenosi nogę nad zadem, po czym znów zmienia się środek ciężkości, a ta nieszczęsna noga „atakuje” drugi bok konia.


Jak widać dzieje się tutaj niemało i żeby sprostać zadaniu staram się przygotować zwierzę na każdy etap tego nowego doświadczenia.
Najpierw krótko lonżuję konia pod siodłem na roundpenie . Chcę, żeby się rozgrzał, skupił na mnie i pokazał, że siodło nie stanowi dla niego problemu poruszając się swobodnie, w rozluźnieniu. Zapraszam go do środka, sprawdzam czy podąża za mną ufnie, skupiony na mojej osobie i oczekujący, co dalej. Jestem cały czas w mentalnym kontakcie z nim, uważna, ale także rozluźniona, pozytywnie nastawiona i pewna tego, co robię. Konie doskonale wyczuwają nasz nastrój, a ja chcę, żeby zwierzę czuło we mnie oparcie, dlatego zostawiam stresy czy obawy za bramą roundpenu. Nie chcę także, żeby było one zmęczone bieganiem, gdyż wtedy mój obraz zachowania konia byłby zaburzony. Nie zależy mi przy tym na czasie – wolę przejść wszystkie fazy powoli, ale dokładnie, mierząc się świadomie z każdym ewentualnym  problemem. Traktuję czas poświęcony na ten etap jako inwestycję w dalszą karierę zwierzaka jako wierzchowca.


Dotychczas nauczyłam mojego podopiecznego, by spokojnie akceptował swobodne zarzucanie siodła na grzbiet i nie widział w tym nic strasznego. Teraz ujmuję podpięte już siodło i kołyszę nim na grzbiecie konia tak, by zapoznał się z gwałtownym przemieszczeniem środka ciężkości. Powtarzam tę czynność dopóki koń nie reaguje na ruchy siodła obojętnie, stojąc pewnie na czterech nogach. Nagradzam go krótkim spacerem, tak by mógł odetchnąć. Następnie przychodzi czas na strzemię: opukuję nim bok konia markując ruch stopy, znów do mementu całkowitej akceptacji. 


Dobrze jest zapoznać zwierzaka z sytuacją, że człowiek znajduje się wyżej – można choćby stanąć na podwyższeniu czy usiąść na ogrodzeniu. Warto przecież zapoznać go z każdym elementem układanki, którą stanowi pierwsze wsiadanie. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że większości koni najtrudniej jednak zaakceptować moment odbicia się człowieka od ziemi i „podskoku” który wykonuje on, aby stanąć w strzemieniu. Tutaj właśnie następuje moment, gdzie każda obserwująca mnie osoba zastanawia się, czy wszystko ze mną w na pewno w porządku, bo trzymając się siodła podskakuję przy koniu natężając intensywność tego ruchu wraz z akceptowaniem tej sytuacji przez konia. W końcu skaczę całkiem wysoko zawieszając się na siodle. Naturalnie moim celem jest całkowity spokój konia tak, by nieporuszony akceptował moje śmieszne podskakiwanie. To ważne, bo moment stanięcia w strzemieniu, jest jednym z dwóch momentów krytycznych, w którym niekontrolowana reakcja nieodpowiednio przygotowanego konia może być po prostu bardzo niebezpieczna dla wsiadającego. Po tym etapie dobrze jest zrobić zwierzęciu przerwę na oddech i odprężenie.


Po wsunięciu nogi w strzemię warto kilka razy poodbijać się od ziemi, żeby sprawdzić, czy koń w pełni akceptuje gwałtownych ruch towarzyszący wsiadaniu, a palcami stopy puknąć w bok konia, żeby mieć pewność, ten etap mamy już w pełni „przerobiony”. Dopiero, gdy widzę, że zwierzę stoi spokojnie i ufnie staję w strzemieniu w pełni podnosząc swój ciężar. 


Drugim krytycznym momentem w procesie wsiadania jest moment przeniesienia swobodnej nogi nad zadem konia – jestem wtedy absolutnie zdana na zwierzę. Warto więc uprzednio z ziemi obszernymi ruchami oklepać zad i bok konia symulując newralgiczny ruch nogi. Można też użyć jakiegoś przedmiotu: liny, kurtki, czegokolwiek, by pokazać zwierzęciu, że ze spokojnie może zaakceptować taką sytuację. Z tak przygotowanymi podstawami mogę być niemal pewna, że bezpiecznie mogę przejść od stania w strzemieniu do pełnego siadu. Siadam tylko na moment, uspokajam i głaszczę konia, zsiadam i kończę pracę na dany dzień. Z sesji na sesję powtarzam ten etap, do momentu, kiedy koń zupełnie się rozluźni, zaakceptuje moje wszelkie ruchy na siodle. Potem dopiero zachęcam go do pójścia naprzód, gdyż poruszanie się z ciężarem na grzbiecie jest dla niego nowym doświadczeniem, do którego także musi być on psychicznie przygotowany. 


W przypadku bardziej wrażliwych koni rozbijam opisane tutaj etapy na kilka dni szkolenia. Jeszcze raz podkreślam – czas poświęcony koniowi to inwestycja, dzięki której ufny, odpowiednio prowadzony koń coraz szybciej się uczy i z większą łatwością podejmuje stawiane przed nim kolejne zadania. 


Warto zaznaczyć, że takie analityczne podejście do momentu wsiadania można zastosować nie tylko szkoląc surowe konie. Jeżeli zwierzak zachowuje się lękowo lub nieposłusznie podczas wsiadania warto przejść wszystkie opisane etapy, aby znaleźć źródło problemu i popracować nad jego eliminacją.


Koń tak przygotowany nie będzie kojarzył momentu wsiadania ze stresem, co stanowi doskonałą podstawę dla dalszej pracy. Poza oczywistym faktem bezproblemowego dosiadania go, zyskuje on nowe doświadczenie: że kolejne zadanie postawione mu przez człowieka jest łatwe i bezpieczne dla niego.
 

Powrót do strony głównej